środa, 10 października 2012

1839 rok i szczęśliwe zbiegi okoliczności.

W roku 1839 w Kielcach miało miejsce wyjątkowe wydarzenie i choć było bardzo znaczące dla dziejów techniki to mało kto o nim wie. Ostatnio miałam przyjemność wziąć udział w projekcie upamiętniającym to wydarzenie. Stało się to poniekąd przypadkowo, jednak po takich zbiegach okoliczności chyba przestanę wierzyć w przypadki:) No ale po kolei...


Trochę historii.

Od jakiegoś czasu coraz bardziej fascynuje mnie XIX wiek. Nie było w historii mody okresu równie zmiennego i kapryśnego, ale także okrutnego dla kobiet. Zaczęło się całkiem niewinnie, od mody empire, która pozwoliła porzucić gorsety na krótką chwilę (choć wiele z nich mimo wszytko nie zrezygnowało z tego rodzaju bielizny).

A.D. Ingres, Madmoiselle Riviere, 1805


gorset ok 1810 r. (Metropolitan Museum of Art)

W latach 20 początkowo wysoko umieszczona talia zaczęła się obniżać, by trafić na swoje anatomiczne miejsce w latach 30 (a co za tym idzie ponownie wymusić na kobietach założenie gorsetu). Z czasem sylwetka kobieca nabiera kształtu litery X: obniża się linia ramion, a rękawy zaczynają "puchnąć".


Rozbudowuje się też dół sukni, zaczyna ona opierać się na coraz większych stelażach zwanych krynolinami, które w połowie XIX zaczną osiągać gigantyczne rozmiary. Głowy kobiet zdobią w tym czasie kapelusze budki.




A co to ma wspólnego ze mną? 

Tak się stało, że w czerwcu musiałam przygotować na pokaz semestralny dwa ubiory inspirowane tenisem. Jako, że moda sportowa to zupełnie nie moja estetyka postanowiłam pogrzebać trochę w historii sportu i za inspirację przyjąć początki tej dyscypliny, które przypadają własnie na czas krynoliny.
Stworzyłam dwie sylwetki: pierwszą mocno stylizowaną, z obszerną spódnicą uszytą z kremowej wełny (którą wykroiłam z dwóch kół) i z półprzeźroczystą, szyfonową bluzką opadającą na ramiona, z rękawami rozszerzającymi się od linii łokcia. Druga miała być bardziej funkcjonalna, zaczerpnęłam więc wzory z męskiego ubioru i uszyłam wysokie, sięgające talii i opięte w biodrach krótkie spodenki. Wykonałam je ze złotego żakardu, czego niestety nie widać na zdjęciach.



Obie sylwetki zarówno konstrukcją jak i modelowaniem miały odwoływać się do kształtu piłki tenisowej i linii, które na niej się znajdują. Wiele elementów wykrojonych jest z koła, z jego wycinków lub wielokrotności (spódnica, peleryna, rękawy). Sylwetka "męska" dostała również wełnianą pelerynę, której odcięcie na ramionach miało nawiązywać do nisko opuszczonych ramion ówczesnych sukien.

(żeby było fair w tym momencie powinnam napisać jak bardzo dostało mi się od p. Dyrektor za to, że stroje nie są sportowe i nie nadają się do gry w tenisa, ale co tam, koniec końców wyszło na moje)

Stroje okrutnie marnowałyby się w szafie, gdyby nie to, o czym wspominałam na początku czyli przypadek. Skontaktował się ze mną (oczywiście również przez szczęśliwy zbieg okoliczności, dostał mój numer od mojej pani promotor) pan Arkadiusz Sędek, fotograf i wykładowca Krakowskiej Szkoły Filmowej oraz Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu J. Kochanowskiego w Kielcach, który potrzebował ubioru stylizowanego (nie rekonstrukcji) na koniec lat 30 XIX w. Byłam w tamtym czasie mocno zajęta i kompletnie nie miałam czasu nic szyć, ale po chwili mnie olśniło...tenis!
Na prośbę fotografa dorobiłam tylko kapelusz budkę, by analogia z przełomem lat 30 i 40 była czytelniejsza.

A okazja była niebagatelna.

Sama nie miałam o tym pojęcia, ale okazało się, że pierwszą fotografię wykonano nie gdzie indziej jak w Kielcach, w roku 1839, a jej autorem był Maksymilian Strasz. Z tej okazji powstał projekt, do którego p. Sędek wykonywał zdjęcia, ja natomiast miałam przyjemność dostarczyć ubiór. Jak już wspomniałam, jest to stylizacja, nie rekonstrukcja, a poniższe fotografie pochodzą z planu zdjęciowego.













Dopiero oglądając zdjęcia dostrzegłam, jak mocno forma ubioru nawiązuje do słynnej sylwetki lat 50, czyli new look Diora, eksponującej wąską talię i mocno rozkloszowany dół. Moda zatacza koło i lubi czerpać ze swojej historii. 

niedziela, 9 września 2012

Żupan Jana Potockiego.

Trochę zaniedbałam wpisy z powodu innych obowiązków, ale zawsze cieszę się, kiedy mogę wrócić do historii ubioru i rekonstrukcji.
Tym razem chciałabym pokazać swoją rekonstrukcję żupana. Dla tych co słabo orientują się w terminologii kostiumologicznej wyjaśniam, że żupan jest częścią tzw. polskiego ubioru narodowego, który czasem nazywany jest też kontuszowym. Ten strój, na który  (w podstawowej wersji) składał się żupan z kontuszem oraz pas to efekt ponad stuletnich przekształceń. Pierwsze wzmianki o żupanie pochodzą z końca XVI wieku,  przez cały wiek XVII jest ona w użyciu jako ubiór samodzielny lub łączony z różnymi ubiorami wierzchnimi, by w wieku XVIII samodzielność swą zupełnie utracić i na stałe połączyć się z kontuszem.

Moja rekonstrukcja, na prośbę zamawiającego miała być  pod względem kroju wzorowana na zachowanych egzemplarzach. Postanowiłam posłużyć się ubiorem, przechowywanym w Muzeum Narodowym w Krakowie należącym do Jana Potockiego i datowanym na 1760 rok. Ubiór został opracowany min. w "biblii" historyków mody Historii ubioru M. Gutkowskiej Rychlewskiej, miałam więc ułatwione zadanie. 

http://www.muzeum.krakow.pl/uploads/pics/kontusz.jpg



Oryginał został wykonany z paliowego (czyli słomkowego) jedwabiu (ubiór zielony na obrazku powyżej to kontusz). Zamawiający wybrał sobie wspaniały, wzorzysty jedwab, tkany w pasowe wzory, w kolorystyce srebrno-złotej. Zdjęcie nie oddaje piękna tej tkaniny, szlachetny połysk jedwabiu jest nie do podrobienia i żadna poliestrowa tkanina nie da nam takiego efektu. Żupan został uszyty na bawełnianej podszewce, guziki wykonałam samodzielnie, oblekając drewniany koralik tkaniną, z której uszyłam całość. Jak już wspomniałam, bazowałam na kroju opracowanym przez Gutkowską- Rychlewską. Wprawne oko dostrzeże kilka zmian w stosunku do oryginału, są to:

  • modyfikacja szwu rękawa i przeniesienie go z łopatki pod pachę (przyczyny tej decyzji wyjaśnię prezentując kontusz)
  • uszycie pleców z tej samej tkaniny, z której szyłam korpus (oryginał, z przyczyn ekonomicznych miał korpus wykonany z tańszego lnu)
  • drobne zmiany w proporcjach, służące dopasowaniu ubioru do innej, niż w oryginale sylwetki


M. Gutkowska-Rychlewska, Historia ubioru


Ubiór  razem z kontuszem, pasem oraz czapką tworzy komplet, który postaram się zaprezentować w kolejnych postach. Bardzo trudno zrobić dobre zdjęcie jedwabnej tkaninie, ile bym jej nie prasowała i tak wyłażą fałdy (fotografowie mody i styliści widzą o czym mówię), proszę więc o litość, bo fotografem jestem marnym...








piątek, 17 sierpnia 2012

Tkanina, czyli nie daj sobie wcisnąć popeliny.

Po ostatniej wizycie w sklepie z tkaninami postanowiłam popełnić posta na temat tkanin właśnie. Zdaję sobie sprawę, ze wiele osób ma problem z tym tematem, być może wiele nawet nie ma świadomości, że on istnieje;) Przytoczę małą anegdotę na początek.
Wydarzenie miało miejsce parę dni temu, przychodzę radośnie do ekskluzywnego (wnosząc po cenach...) sklepu z tkaninami obiciowymi i zasłonowymi w Krakowie i na standardowe :"w czym mogę pomóc?" odpowiadam:
-szukam tkanin jedwabnych, tafty lub szantungu...
W odpowiedzi dostaję kiepski próbnik z poliestrami w horrendalnych cenach...
Przypominam miłej pani, że szukam tylko jedwabi i dostaję następującą odpowiedź:
-Przecież pytała Pani o tafty, więc podaję!

  
Z moich doświadczeń wynika, ze problem z nazewnictwem tkanin jest ogromny. Niestety dotyczy on nie tylko sprzedawców, ale z całą stanowczością mogę powiedzieć, że również osoby, które powinny się na tym znać nie mają na ten temat często pojęcia... Post jest więc dedykowany  osobom, które chciałyby jakoś swoją wiedzę na ten temat uporządkować i poszerzyć. Ja postaram się ja podać w sposób możliwie przystępny. Ktoś kto ma w tym temacie rozeznanie pewnie się zanudzi, ale wiem, że dla wielu sprawa nie jest oczywista...

Czym się je...tkaninę.


Zaczynając od samego początku, to co możemy kupić w sklepach z tkaninami to tkaniny, włókniny lub dzianiny (dwoma ostatnimi jednak zajmę się kiedy indziej).
Tkanina składa się z prostopadłych włókien osnowy i wątku. Najprościej rzecz ujmując szerokość osnowy to szerokość samej tkaniny (a więc krosna, na którym była tkana), wątek to nić poprzeczna do niej. Oznacza to, że naturalny brzeg tkaniny, czyli ten, który najprościej mówiąc, nie strzępi się, należy do osnowy, tkaninę w sklepach tniemy zaś wzdłuż wątku.

 


Tkanina (zwłaszcza naturalna) ma tendencję do "pracy" wzdłuż osnowy, co oznacza, że może się lekko naciągnąć na długości, rzadko jednak na szerokości. Z tej przyczyny pamiętajmy, że tkaninę kroimy zawsze tak, by nitki osnowy na wyprostowanej sylwetce układały się pionowo (są oczywiście od tej zasady wyjątki, ale na razie nie chcę mieszać). Nitki osnowy w krawiectwie zwane są nitkami prostymi i na wykrojach (np w Burdzie) zawsze są zaznaczone (są też zaznaczone w najpopularniejszych wykrojach historycznych, np na niektórych wykrojach na stronie http://www.personal.utulsa.edu/~marc-carlson/cloth/bockhome.html, czy w doskonałych publikacjach Janet Arnold).


W paszczy lwa, czyli sklep z tkaninami.


O co więc bezradny klient ma pytać, kiedy chce kupić tkaninę? To jest zasadniczy temat tego postu. Otóż tkaninę w największym uproszczeniu opisują dwa parametry: rodzaj przędzy i jej splot.

Przędza (włókno):

Rodzaj przędzy to materiał, z którego wykonane są nitki osnowy i wątku. Podstawowe przędze obecnie dostępne na rynku to:

  • jedwab
  • wełna
  • len
  • bawełna
  • konopie
  • poliester
  • wiskoza 
  • akryl
  • i wiele innych współczesnych, syntetycznych włókien

Splot:

Drugim ważnym parametrem jest splot. Nie ważne jaki jest końcowy efekt wizualny, tkanina zawsze powstaje z prostopadłych nici wątku i osnowy, ale kombinacji, w jakich można je przeplatać jest niezliczona ilość. Z technicznego punktu widzenia wygląda to tak:
http://www.horecablog.pl/wp-content/uploads/2009/01/tkanina-21.jpg

Najprostszym spotem jest splot płócienny (jego wariantem jest np panama lub ripstop-na drugim obrazku).


Panama
Ripstop



Oprócz tego mamy sploty skośnie (klasyczny po lewej, jodełka po prawej).
http://www.solarcomposites.com/
images/FiberglassTwill1.JPG
http://andrewsandpygott.files.wordpress.com/2011/
01/z1_-glenhunt-grey-herringbone-tweed_jpg.jp

Sploty atłasowe (lub satynowe, różnica polega na tym, że w atłasowym mamy do czynienia z "przeskakiwaniem" nitek osnowy, w satynowym zaś wątku) mają charakterystyczny połysk.
http://www.hurel.fr/wp_eng/wp-content/gallery/silk-satin/double-face-silk-satin.jpg

Na splotach płóciennych i skośnych tworzy się tkaniny przestrzenne,np aksamit (o sposobie jego produkcji jeszcze napiszę), czyli takie, które mają włosie.
http://image.made-in-china.com/2f0j00yedQRKJlQLkn/Velvet.jpg

A teraz tłumaczę się z przydługiego wstępu. Otóż moim celem, było wyjaśnienie kwestii nazewnictwa tkanin, a bez rozróżnienia pojęcia włókna i splotu nie byłoby to możliwe.
Jedną rzeczą jest więc splot, a drugą włókno, z którego dany splot został wykonany. Istnieje więc płótno (czyli splot) bawełniane, lniane czy konopne; istnieje satyna jedwabna i poliestrowa, można kupić aksamit bawełniany, można też wiskozowy (znam takich, którzy trafili na jedwabny;)) i tak dalej.
W mojej nieśmiesznej anegdocie chodziło o pokazanie, że tafta (splot) może być wykonana z przeróżnej przędzy (chciałam jedwabną), jednak nie mieściło się to w głowie pani sprzedawczyni, która znała tylko jeden rodzaj tafty (czyli poliestrową, a jakże!).
Uczulam, by kontrolować na bieżąco sprzedawców. Ileż to razy prosząc sprzedawców o jedwab dostawałam tkaninę o wyjątkowo ordynarnym połysku i dziwnie nieskiej cenie? (okazuje się, że dla Pań sprzedawczyń jedwab naturalny [silk, soie] to to samo co syntetyczny [pół biedy jeśli to rayon, czyli z włókien wiskozowych, ale najczęściej dostajemy tkaninę poliestrową]).

Praktyka czyni mistrza.


Szczerze powiedziawszy rozróżnianie splotów to kwestia nauki (jest sporo fajnych ilustracji w sieci). Rozróżnianie włókien to niestety praktyka, której nikt nas nie nauczy. Dla mnie najlepszą szkołą było chodzenie po sklepach z tanią odzieżą, macanie ubrań i sprawdzanie składów na metkach gotowych ubrań (oczywiście nie wyczujemy w ten sposób składów procentowych mieszanek włókien, ale odróżnienie jedwabiu od poliestru, czy lnu od bawełny po jakimś czasie przestaje być problemem) . Niestety w polskich sklepach z materiałami możemy doprowadzić sprzedawców do palpitacji serca prosząc o skład surowcowy tkaniny (swoją drogą, ciekawe, czy niepodawanie takiej informacji jest zgodne z prawem...). A przecież błysk jedwabnej tafty jest nieporównywalny z żadną inną tkaniną, a nic tak nie chłodzi w letnie dzień jak płótno lniane. Pytajmy więc o składy, może to zmusi sprzedawców do dokładnego opisywania swoich wyrobów, a nam pozwoli uniknąć bubli...? Żeby nie było, że całkiem pominęłam temat rekonstrukcji, to dodam, że w dwóch największych hurtowniach tkanin w Krakowie wiedzą co to prawdziwa wełna i "rycerze!" oraz są przygotowani do udzielenia informacji na temat składu tkaniny:)

Wiem, że temat wprowadzający w tkaniny był dość... szkolny, jednak chciałam zacząć do podstaw, by móc przejść do bardziej interesujących szczegółów. Jeśli macie jakieś pytania albo sugestie, zapraszam do dyskusji!

sobota, 11 sierpnia 2012

Jej wysokość kryza.

Jest coś niezwykłego w kryzie, choć tak naprawdę nie wiem czemu . Gęsty wachlarz białych koronek stanowi wdzięczną ramę dla twarzy, dodaje noszącemu dostojeństwa i tworzy dystans.

 
Anna Mendoza księżna Eboli, Alonso de Coloma, XVIw. 

Zainteresowanych sposobem wykonania odsyłam np tutaj. http://www.stgeorgenorth.org/yahoo_site_admin/assets/docs/How_To_Construct_an_Authentic_Ruff_wth_Pictures_and_FB_Tutorial_and_Diagrams.202202539.pdf
Okazuje się, że bardzo pomocnym narzędziem przy tego typu rekonstrukcji może być koszmar lat 90 czyli... lokówka.

Nie będę tu przynudzać dziejami kryzy, chcę pokazać, że jest to element, o którym moda wcale nie zapomniała. Kryza od wielu lat jest źródłem natchnienia dla projektantów, a najbardziej spektakularną jej interpretację przedstawił japończyk Junya Watanabe (jesień/zima 2000), przeskalowując ją, rozbudowując i zupełnie zmieniając funkcję. Kolekcja przeszła do historii mody, o czym niech świadczy to, że jedna z sukien z tejże kolekcji ilustruje okładkę albumu Taschena o ubiorach z Muzeum w Kioto.






Temat kryzy podjął też jeden z moich ulubionych projektantów, Gareth Pugh (wiosna/lato 2009), choć w porównaniu z Watanabe, był dość zachowawczy...





Oczywiście to tylko wybrane przykłady i tak naprawdę są pretekstem do pokazania Wam efektów sesji zdjęciowej:)

Kiedyś na targu staroci trafiłam na ciekawą koronkę, z którą nie bardzo wiedziałam co zrobić. Wpadłam na pomysł stworzenia prostego akcesorium, nie wchodziło w grę nic ekstrawaganckiego, miał to być prosty gadżet "podkręcający" nieco ubiór, zastępujący biżuterię. Powstał więc komplet: mankiety i kołnierz, nawiązujące do kryzy, które do potrzeb sesji zestawiłam z jedwabną, granatową sukienką vintage (nie jest to projekt autorski, jednak dość mocno ją przerobiłam). Efekt wyszedł trochę teatralny, trochę cyrkowy, bardzo lubię takie klimaty. 
(na zdjęciu modelka z agencji Reklamex)






piątek, 10 sierpnia 2012

Kilka słów o houppelande

Suknia houppelande (czyt. upląd) to wytworny ubiór wierzchni, który zaczął być noszony w ostatniej ćwierci XIV wieku i był popularny przez ok 50 lat. Podobno przypisywano mu szwedzkie pochodzenie, a ta dziwaczna nazwa, na której łamią sobie języki historycy ubioru ma wywodzić się od nazwy krainy historycznej Upplandia (szw. Uppland).

 Jeśli myślicie, że moda unisex to wynalazek XX wieku to jesteście w błędzie. Houppelande noszona była w niemal tej samej fromie zarówno przez mężczyzn jak i kobiety, co najlepiej ilustruje poniższa miniatura z Tacuiunum Sanitatis (Biblioteca Casanatensis, Rzym)).
Osobiście uwielbiam houpplande, jest niezwykle szykowna i bardzo efektowna. Ponieważ szyta jest z ogromnej ilości tkaniny była również dość ciężka. Miała obszerne rękawy, które były albo otwarte (eksponując podszewkę) albo zamknięte (zebrane przy nadgarstku). Różnorodność dekoracji rękawów przyprawia o zawrót głowy, mogły nimi być ozdobne wycinanki zarówno wzdłuż brzegów tkaniny jak i wpuszczone w szwy. Formę uplandzie (pozwolę sobie spolszczyć tę nazwę) nadawał tkany pas.

  Cztery cnoty kardynalne, Bibl.Royale, Bruksela, ok 1415

Lijsbeth von Duvenvoorde, Rijksmuseum, Amsterdam, ok 1430

rzeźba kominkowa, obecnie Rijksmuseum, Amsterdam, ?

O ile mi wiadomo na świecie jest tylko jeden zachowany egzemplarz, należący do Jana Zgorzeleckiego (syna cesarza Karola IV, zm. 1396), obecnie jest eksponowany w Pradze na Hradczanach.
Edit: na fb dostałam sprostowanie, otóż suknia na obrazku jest rekonstrukcją wykonaną na podstawie resztek znalezionych w grobie Zgorzeleckiego. Dzięki Sawa!



Przedstawiam Wam moje wersje uplandy. Pierwszą uszyłam z beżowej wełny, pas i podszewkę kołnierza wykonałam z bordowego adamaszku (niestety zleceniodawca dysponował bardzo niewielką ilością tej tkaniny). Ma zamknięte, workowate rękawy zapinane przy nadgarstku na mosiężny guzik. Klientka sama wybrała rodzaj zapinki przy stójce, który nie jest rekonstrukcją. Nie jest rekonstrukcją również pas, który powinien być tkany, a nie oblekany tkaniną. Tego typu zlecenia są często wypadkową wymagań rekonstrukcyjnych i możliwości (także finansowych)zleceniodawcy. Suknię szyłam na maszynie jednak wszystkie wykończenia wykonane są ręcznie, nie widać więc żadnych współczesnych szwów. Druga jest moją prywatną suknią, z ciemnofioletowej wełny z otwartymi rękawami podszytymi podszewką z jedwabiu drukowanego w drobny wzór. Ma jakieś 7 lat, uszyłam ją na początku mojej przygody w rekonstrukcją, w krojeniu pomogła mi Gabriela Glinianowicz, która prowadzi dziś własną pracownię. Suknia obecnie jest dość mocno zniszczona i czeka na swój upgrade o czym na pewno jeszcze napiszę;)