Wątek dotyczy damskich nakryć głowy, jednak nie mogłam się oprzeć i wrzuciłam van Eycka, który jest bez związku z tematem, ale jest wspaniały.
Myślę, że obecnej sytuacji warto rozróżnić kilka pojęć.
Nakrycia głowy stworzone z chust do których doszywa się długie pasy i skręca je owijając nimi kilkakrotnie głowę rzeczywiście raczej nie znajdują potwierdzenia w źródłach. Takie rulony są dość cienkie.
Akurat przez kilka lat byłam jego "szczęśliwą" posiadaczką więc możecie podziwiać moje zdjęcie z 2006 r. (Chudów). Dla mnie nie jest to typowy turban, raczej rozbudowana chusta, ale nazewnictwo nie jest tu istotne.
tak nie róbcie... |
Czym innym jest natomiast zawój powstały w wyniku owinięcia głowy prostokątem tkaniny, w którym elementy zawoju (nie wiem jak to inaczej nazwać), krzyżują się raz, czy dwa razy. Pokusiłam się o małą kwerendę i wrzucę tu kilka obrazków, żebyście sami wyrobili sobie opinię.
Na początek podam przykłady nakryć głowy, które rzeczywiście mylnie uważa się na turbany, potem natomiast kilka przykładów zawojów, które za takie w moim odczuciu można uznać.
- czepce św. Brygidy, które turbanami nie są, ale często są z nimi mylone!
- pułapka ikonograficzna, czyli coś, co wyszukiwarka wypluwa jako turban, ale rekonstruować nie polecam ;)
- i wracając do głównego tematu, nakrycia, które dla mnie bezspornie można uznać tzw. turbany (a precyzyjniej: za proste zawoje wykonane z długiego prostokąta tkaniny):
Tacuinum Sanitatis, Wiedeń, koniec XIV/pocz. XV w. |
Tacuinum Sanitatis, Rzym, k. XIV w. |
Andrea di Bartolo, Narodziny Marii, ok. 1400 |
Tacuinum Sanitatis, Wiedeń, koniec XIV/pocz. XV w. |
Bardzo bogate godzinki księcia de Berry, Chantilly, 1411-16. |
Tacuinum Sanitatis, Rzym, k. XIV w. |
Tacuinum Sanitatis, Rzym, k. XIV w. |
Zawój nie jest oczywiście bardzo popularnym nakryciem głowy w opisywanym czasie. Nie można jednak twierdzić, że go nie było. Pojawia się na głowach kobie pracujących, nie tylko w zaciszu domostwa, ale także na zewnątrz. Chroni głowę przed słońcem i zabezpiecza włosy w trakcie domowych czynności. Jest noszony przez chłopki i mieszczanki (chociaż raczej nie przez te najbardziej zamożne).
Jak zwykle jestem ciekawa Waszych opinii. Jeśli macie jakieś ciekawe przedstawienia turbanów to również podeślijcie, ja moich szukałam trochę na szybko, bo teraz nie specjalnie mam głowę i czas do rekonstrukcji, ale wiem, że na pewno jest ich więcej.
Ponieważ część osób chyba źle zrozumiała moje intencje wrzuciłam małe podsumowanie w formie nowego posta.
Ponieważ część osób chyba źle zrozumiała moje intencje wrzuciłam małe podsumowanie w formie nowego posta.
Zgadzam się, że w warunkach wyjazdowych (Grunwald, np. przygotowanie posiłku), jak najbardziej taki zawój możemy stosować. Chroni głowę przed słońcem i pomaga utrzymać włosy w jednym miejscu, żeby nie trzeba ich z jedzenia wyciągać :) Nie wiem tylko w takim razie, jak zabrać się za jego POPRAWNĄ rekonstrukcję? Ola
OdpowiedzUsuńOlu, postaram się zamieścić jakieś instrukcje, ale na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że nie wydaje mi się to jakoś bardzo skomplikowane. Wystarczy zawinąć głowę długim prostokątem tkaniny, skrzyżować raz z tyłu, drugi raz nad czołem i końce założyć pod spód.
UsuńWłaśnie miałam o to samo zapytać. Po za tym świetny post. Porządkuje wiedzę, Hmm może dobrze, że nigdy nie używałam takiego wiązania jak na pierwszym zdjęciu ;)
UsuńKierując się własnym doświadczeniem potwierdzam słuszność zawicia "a la turban". Oplecenie stroni, przez czoło i potylicę dwukrotnie czy więcej razy daje stabilne nakrycie głowy. Zaciśnięcie zrulowanych końców powoduje że takie nakrycie głowy nie zsuwa się i nie przekręca tak jak upięty na opasce filet welon, pod wpływem porywu wiatru czy pracy w obozowisku. Nad to daje nam możliwość wypuszczania końców jako ozdoba w formie luźno zwieszającej się, czy przerzuconej przez ramię, bądź upiętej od jednego ucha przez brodę do drugiego. O ile w warstwach wyższych o wyglądzie upięcia decydowała moda, o tyle warstwy niższe kierowały się przede wszystkim wygodą i praktycznością (nie umniejszając im chęci bycia pięknym i modnym). Oczywiście wszystko w granicach rozsądku (absolutnie nie trójkątne chusty, ani 10krotne oplecenie głowy wymiętą szmatą bawełnianą z babcinego prześcieradła). Dziękuje Ci za Twoje wpisy, są rozwijające.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak:) Chociaż osobiście nie bawiłabym się w luźne puszczanie końców w celach ozdobnych, mówimy o typowo praktycznym, nie dekoracyjnym nakryciu głowy. Na obrazkach raczej nic takiego nie widać, ale kto wie, może są też jakieś inne przedstawienia, których nie znam. Oczywiście mowa tu o początkach XV wieku, później owszem, takie rzeczy robiono.
UsuńDziękuję i pozdrawiam!
Mi turban nie pasuje (serio, wyglądam jak łysa xP)... słyszałam właśnie dużo przeciw turbanowi, ale nie popartymi żadnymi argumentami. Teraz widzę, że nie mogło ich być, bo turban (zwój) istnieje w ikonografii ;-) super post! ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo krytycznie przyglądałam się niedawnej dyskusji na temat śmieszności czy niestosowności noszenia "turbanu", bo zetknęłam się wcześniej z pokazaną tu ikonografią - byłam ciekawa, kto odważy się zabrać głos przeciwko tym wszystkim wyroczniom. Dzięki za ciekawy wpis:) Agnieszka
OdpowiedzUsuńJa się odważę, bo panie zapominają o jednej ważnej sprawie. Stosują turbany do sukien dworskich, co jest totalnym bezsensem. Do sukien dworskich były odpowiednie nakrycia głowy. Ale łatwiej założyć turban. A teraz proszę o wyjaśnienie czy mamy do czynienia z damą w wsiowym turbanie czy wieśniaczka, która ubrała się w dworską suknię na wiejska potańcówkę, a że nie miała nakrycia głowy to założyła co ma pod ręką. Turban do sukni roboczej , nie ma sprawy, ale 99% turbanów nosi się do sukni spodniej. tylko jeszcze większość pań nie wiem czym się one różnią.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŁadnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń