piątek, 17 sierpnia 2012

Tkanina, czyli nie daj sobie wcisnąć popeliny.

Po ostatniej wizycie w sklepie z tkaninami postanowiłam popełnić posta na temat tkanin właśnie. Zdaję sobie sprawę, ze wiele osób ma problem z tym tematem, być może wiele nawet nie ma świadomości, że on istnieje;) Przytoczę małą anegdotę na początek.
Wydarzenie miało miejsce parę dni temu, przychodzę radośnie do ekskluzywnego (wnosząc po cenach...) sklepu z tkaninami obiciowymi i zasłonowymi w Krakowie i na standardowe :"w czym mogę pomóc?" odpowiadam:
-szukam tkanin jedwabnych, tafty lub szantungu...
W odpowiedzi dostaję kiepski próbnik z poliestrami w horrendalnych cenach...
Przypominam miłej pani, że szukam tylko jedwabi i dostaję następującą odpowiedź:
-Przecież pytała Pani o tafty, więc podaję!

  
Z moich doświadczeń wynika, ze problem z nazewnictwem tkanin jest ogromny. Niestety dotyczy on nie tylko sprzedawców, ale z całą stanowczością mogę powiedzieć, że również osoby, które powinny się na tym znać nie mają na ten temat często pojęcia... Post jest więc dedykowany  osobom, które chciałyby jakoś swoją wiedzę na ten temat uporządkować i poszerzyć. Ja postaram się ja podać w sposób możliwie przystępny. Ktoś kto ma w tym temacie rozeznanie pewnie się zanudzi, ale wiem, że dla wielu sprawa nie jest oczywista...

Czym się je...tkaninę.


Zaczynając od samego początku, to co możemy kupić w sklepach z tkaninami to tkaniny, włókniny lub dzianiny (dwoma ostatnimi jednak zajmę się kiedy indziej).
Tkanina składa się z prostopadłych włókien osnowy i wątku. Najprościej rzecz ujmując szerokość osnowy to szerokość samej tkaniny (a więc krosna, na którym była tkana), wątek to nić poprzeczna do niej. Oznacza to, że naturalny brzeg tkaniny, czyli ten, który najprościej mówiąc, nie strzępi się, należy do osnowy, tkaninę w sklepach tniemy zaś wzdłuż wątku.

 


Tkanina (zwłaszcza naturalna) ma tendencję do "pracy" wzdłuż osnowy, co oznacza, że może się lekko naciągnąć na długości, rzadko jednak na szerokości. Z tej przyczyny pamiętajmy, że tkaninę kroimy zawsze tak, by nitki osnowy na wyprostowanej sylwetce układały się pionowo (są oczywiście od tej zasady wyjątki, ale na razie nie chcę mieszać). Nitki osnowy w krawiectwie zwane są nitkami prostymi i na wykrojach (np w Burdzie) zawsze są zaznaczone (są też zaznaczone w najpopularniejszych wykrojach historycznych, np na niektórych wykrojach na stronie http://www.personal.utulsa.edu/~marc-carlson/cloth/bockhome.html, czy w doskonałych publikacjach Janet Arnold).


W paszczy lwa, czyli sklep z tkaninami.


O co więc bezradny klient ma pytać, kiedy chce kupić tkaninę? To jest zasadniczy temat tego postu. Otóż tkaninę w największym uproszczeniu opisują dwa parametry: rodzaj przędzy i jej splot.

Przędza (włókno):

Rodzaj przędzy to materiał, z którego wykonane są nitki osnowy i wątku. Podstawowe przędze obecnie dostępne na rynku to:

  • jedwab
  • wełna
  • len
  • bawełna
  • konopie
  • poliester
  • wiskoza 
  • akryl
  • i wiele innych współczesnych, syntetycznych włókien

Splot:

Drugim ważnym parametrem jest splot. Nie ważne jaki jest końcowy efekt wizualny, tkanina zawsze powstaje z prostopadłych nici wątku i osnowy, ale kombinacji, w jakich można je przeplatać jest niezliczona ilość. Z technicznego punktu widzenia wygląda to tak:
http://www.horecablog.pl/wp-content/uploads/2009/01/tkanina-21.jpg

Najprostszym spotem jest splot płócienny (jego wariantem jest np panama lub ripstop-na drugim obrazku).


Panama
Ripstop



Oprócz tego mamy sploty skośnie (klasyczny po lewej, jodełka po prawej).
http://www.solarcomposites.com/
images/FiberglassTwill1.JPG
http://andrewsandpygott.files.wordpress.com/2011/
01/z1_-glenhunt-grey-herringbone-tweed_jpg.jp

Sploty atłasowe (lub satynowe, różnica polega na tym, że w atłasowym mamy do czynienia z "przeskakiwaniem" nitek osnowy, w satynowym zaś wątku) mają charakterystyczny połysk.
http://www.hurel.fr/wp_eng/wp-content/gallery/silk-satin/double-face-silk-satin.jpg

Na splotach płóciennych i skośnych tworzy się tkaniny przestrzenne,np aksamit (o sposobie jego produkcji jeszcze napiszę), czyli takie, które mają włosie.
http://image.made-in-china.com/2f0j00yedQRKJlQLkn/Velvet.jpg

A teraz tłumaczę się z przydługiego wstępu. Otóż moim celem, było wyjaśnienie kwestii nazewnictwa tkanin, a bez rozróżnienia pojęcia włókna i splotu nie byłoby to możliwe.
Jedną rzeczą jest więc splot, a drugą włókno, z którego dany splot został wykonany. Istnieje więc płótno (czyli splot) bawełniane, lniane czy konopne; istnieje satyna jedwabna i poliestrowa, można kupić aksamit bawełniany, można też wiskozowy (znam takich, którzy trafili na jedwabny;)) i tak dalej.
W mojej nieśmiesznej anegdocie chodziło o pokazanie, że tafta (splot) może być wykonana z przeróżnej przędzy (chciałam jedwabną), jednak nie mieściło się to w głowie pani sprzedawczyni, która znała tylko jeden rodzaj tafty (czyli poliestrową, a jakże!).
Uczulam, by kontrolować na bieżąco sprzedawców. Ileż to razy prosząc sprzedawców o jedwab dostawałam tkaninę o wyjątkowo ordynarnym połysku i dziwnie nieskiej cenie? (okazuje się, że dla Pań sprzedawczyń jedwab naturalny [silk, soie] to to samo co syntetyczny [pół biedy jeśli to rayon, czyli z włókien wiskozowych, ale najczęściej dostajemy tkaninę poliestrową]).

Praktyka czyni mistrza.


Szczerze powiedziawszy rozróżnianie splotów to kwestia nauki (jest sporo fajnych ilustracji w sieci). Rozróżnianie włókien to niestety praktyka, której nikt nas nie nauczy. Dla mnie najlepszą szkołą było chodzenie po sklepach z tanią odzieżą, macanie ubrań i sprawdzanie składów na metkach gotowych ubrań (oczywiście nie wyczujemy w ten sposób składów procentowych mieszanek włókien, ale odróżnienie jedwabiu od poliestru, czy lnu od bawełny po jakimś czasie przestaje być problemem) . Niestety w polskich sklepach z materiałami możemy doprowadzić sprzedawców do palpitacji serca prosząc o skład surowcowy tkaniny (swoją drogą, ciekawe, czy niepodawanie takiej informacji jest zgodne z prawem...). A przecież błysk jedwabnej tafty jest nieporównywalny z żadną inną tkaniną, a nic tak nie chłodzi w letnie dzień jak płótno lniane. Pytajmy więc o składy, może to zmusi sprzedawców do dokładnego opisywania swoich wyrobów, a nam pozwoli uniknąć bubli...? Żeby nie było, że całkiem pominęłam temat rekonstrukcji, to dodam, że w dwóch największych hurtowniach tkanin w Krakowie wiedzą co to prawdziwa wełna i "rycerze!" oraz są przygotowani do udzielenia informacji na temat składu tkaniny:)

Wiem, że temat wprowadzający w tkaniny był dość... szkolny, jednak chciałam zacząć do podstaw, by móc przejść do bardziej interesujących szczegółów. Jeśli macie jakieś pytania albo sugestie, zapraszam do dyskusji!

sobota, 11 sierpnia 2012

Jej wysokość kryza.

Jest coś niezwykłego w kryzie, choć tak naprawdę nie wiem czemu . Gęsty wachlarz białych koronek stanowi wdzięczną ramę dla twarzy, dodaje noszącemu dostojeństwa i tworzy dystans.

 
Anna Mendoza księżna Eboli, Alonso de Coloma, XVIw. 

Zainteresowanych sposobem wykonania odsyłam np tutaj. http://www.stgeorgenorth.org/yahoo_site_admin/assets/docs/How_To_Construct_an_Authentic_Ruff_wth_Pictures_and_FB_Tutorial_and_Diagrams.202202539.pdf
Okazuje się, że bardzo pomocnym narzędziem przy tego typu rekonstrukcji może być koszmar lat 90 czyli... lokówka.

Nie będę tu przynudzać dziejami kryzy, chcę pokazać, że jest to element, o którym moda wcale nie zapomniała. Kryza od wielu lat jest źródłem natchnienia dla projektantów, a najbardziej spektakularną jej interpretację przedstawił japończyk Junya Watanabe (jesień/zima 2000), przeskalowując ją, rozbudowując i zupełnie zmieniając funkcję. Kolekcja przeszła do historii mody, o czym niech świadczy to, że jedna z sukien z tejże kolekcji ilustruje okładkę albumu Taschena o ubiorach z Muzeum w Kioto.






Temat kryzy podjął też jeden z moich ulubionych projektantów, Gareth Pugh (wiosna/lato 2009), choć w porównaniu z Watanabe, był dość zachowawczy...





Oczywiście to tylko wybrane przykłady i tak naprawdę są pretekstem do pokazania Wam efektów sesji zdjęciowej:)

Kiedyś na targu staroci trafiłam na ciekawą koronkę, z którą nie bardzo wiedziałam co zrobić. Wpadłam na pomysł stworzenia prostego akcesorium, nie wchodziło w grę nic ekstrawaganckiego, miał to być prosty gadżet "podkręcający" nieco ubiór, zastępujący biżuterię. Powstał więc komplet: mankiety i kołnierz, nawiązujące do kryzy, które do potrzeb sesji zestawiłam z jedwabną, granatową sukienką vintage (nie jest to projekt autorski, jednak dość mocno ją przerobiłam). Efekt wyszedł trochę teatralny, trochę cyrkowy, bardzo lubię takie klimaty. 
(na zdjęciu modelka z agencji Reklamex)






piątek, 10 sierpnia 2012

Kilka słów o houppelande

Suknia houppelande (czyt. upląd) to wytworny ubiór wierzchni, który zaczął być noszony w ostatniej ćwierci XIV wieku i był popularny przez ok 50 lat. Podobno przypisywano mu szwedzkie pochodzenie, a ta dziwaczna nazwa, na której łamią sobie języki historycy ubioru ma wywodzić się od nazwy krainy historycznej Upplandia (szw. Uppland).

 Jeśli myślicie, że moda unisex to wynalazek XX wieku to jesteście w błędzie. Houppelande noszona była w niemal tej samej fromie zarówno przez mężczyzn jak i kobiety, co najlepiej ilustruje poniższa miniatura z Tacuiunum Sanitatis (Biblioteca Casanatensis, Rzym)).
Osobiście uwielbiam houpplande, jest niezwykle szykowna i bardzo efektowna. Ponieważ szyta jest z ogromnej ilości tkaniny była również dość ciężka. Miała obszerne rękawy, które były albo otwarte (eksponując podszewkę) albo zamknięte (zebrane przy nadgarstku). Różnorodność dekoracji rękawów przyprawia o zawrót głowy, mogły nimi być ozdobne wycinanki zarówno wzdłuż brzegów tkaniny jak i wpuszczone w szwy. Formę uplandzie (pozwolę sobie spolszczyć tę nazwę) nadawał tkany pas.

  Cztery cnoty kardynalne, Bibl.Royale, Bruksela, ok 1415

Lijsbeth von Duvenvoorde, Rijksmuseum, Amsterdam, ok 1430

rzeźba kominkowa, obecnie Rijksmuseum, Amsterdam, ?

O ile mi wiadomo na świecie jest tylko jeden zachowany egzemplarz, należący do Jana Zgorzeleckiego (syna cesarza Karola IV, zm. 1396), obecnie jest eksponowany w Pradze na Hradczanach.
Edit: na fb dostałam sprostowanie, otóż suknia na obrazku jest rekonstrukcją wykonaną na podstawie resztek znalezionych w grobie Zgorzeleckiego. Dzięki Sawa!



Przedstawiam Wam moje wersje uplandy. Pierwszą uszyłam z beżowej wełny, pas i podszewkę kołnierza wykonałam z bordowego adamaszku (niestety zleceniodawca dysponował bardzo niewielką ilością tej tkaniny). Ma zamknięte, workowate rękawy zapinane przy nadgarstku na mosiężny guzik. Klientka sama wybrała rodzaj zapinki przy stójce, który nie jest rekonstrukcją. Nie jest rekonstrukcją również pas, który powinien być tkany, a nie oblekany tkaniną. Tego typu zlecenia są często wypadkową wymagań rekonstrukcyjnych i możliwości (także finansowych)zleceniodawcy. Suknię szyłam na maszynie jednak wszystkie wykończenia wykonane są ręcznie, nie widać więc żadnych współczesnych szwów. Druga jest moją prywatną suknią, z ciemnofioletowej wełny z otwartymi rękawami podszytymi podszewką z jedwabiu drukowanego w drobny wzór. Ma jakieś 7 lat, uszyłam ją na początku mojej przygody w rekonstrukcją, w krojeniu pomogła mi Gabriela Glinianowicz, która prowadzi dziś własną pracownię. Suknia obecnie jest dość mocno zniszczona i czeka na swój upgrade o czym na pewno jeszcze napiszę;)




Zamiast wstępu.

Na początek kilka słów wyjaśnienia, dlaczego w ogóle podęłam się pisania bloga. Podstawową przyczyną jest moja działalność w ruchu rekonstrukcyjnym, w ramach którego od kilku ładnych lat tworzę repliki strojów dawnych. Z czasem dzieje mody zaczęły interesować mnie pod kątem naukowym, co zaowocowało badaniami nad dziejami ubioru, które podjęłam w trakcie studiowania historii sztuki. By nie oderwać się od otaczającej rzeczywistości podjęłam nauk w Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie, gdzie zdarza mi się tworzyć różne współczesne realizacje, choć nie byłabym sobą, gdyby moim głównym źródłem inspiracji nie były epoki historyczne. W związku z tym uzbierało mi się trochę dokumentacji wytworów moich rąk, jak również trochę przemyśleń, którymi postanowiłam się (trochę ekshibicjonistycznie) podzielić.
Mam nadzieję, że blog stanie miejscem wymiany informacji, poglądów i opinii o dziejach ubioru, bo choć o gustach się nie dyskutuje, to wychodzę z założenia, że nic tak konstruktywnie nie wpływa na stan naszej wiedzy i poczucie estetyki jak twórcza rozmowa.


Chciałabym, żeby blog był ciekawy zarówno dla osób dobrze znających historię ubioru, jak i tych, którzy nie zajmują się na na codzień. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać przyjętą formułę, a blog nie będzie ani oczywisty (dla tych pierwszych), ani zbyt niszowy (dla drugich).